ŁZY PIOTRA, ŁZY PAWŁA, NASZE ŁZY
Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła
29 czerwca 2025 roku
I CZYTANIE: Dz 12,1-11. II CZYTANIE: 2 Tm 4,6-9.17-18. EWANGELIA: Mt 16,13-19.
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
Jest taki moment w liturgii Mszy św., dokładnie w czasie ofiarowania, kiedy celebrans wlewa kilka kropli wody do kielicha z winem. Ten gest jest dla mnie bardzo ważny. Wypowiada się wtedy słowa: „Przez to misterium wody i wina daj nam, Boże, udział w bóstwie Chrystusa, który przyjął nasze człowieczeństwo”. To, co boskie i ludzkie, miesza się. W tych kroplach wody od jakiegoś czasu widzę łzy osób, które uczestniczą w liturgii Mszy św. Przecież każdy z obecnych na Eucharystii ma swoje mniejsze lub większa zmartwienia, strapienia czy przeciwności losu, z którymi się zmaga. Każdy ma takie momenty, kiedy w oczach pojawiają się łzy. Właśnie te łzy – nasze łzy – wlewam symbolicznie do kielicha, gdzie łączą się z winem. Woda, mieszając się z winem, znika. Krew Jezusa pochłania ludzkie cierpienie. Krew Jezusa pochłania nasze łzy.
Właśnie dzisiaj – w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła – mówię o łzach, ponieważ przypominam sobie o szczerym i pełnym bólu płaczu św. Piotra. Wydarzyło się to na dziedzińcu arcykapłana, kiedy to Piotr po trzecim zaparciu się Jezusa „wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał” (Łk 22,62). Możemy zatem słusznie pytać: jaka z tego Piotra skała?; jaka z niego opoka? Świętej pamięci ojciec Augustyn Jankowski stwierdził kiedyś obrazowo, że Jezus ustanowił skałą człowieka z natury bardziej podobnego do piasku. Piotr był piaskiem i pozostał piaskiem. W chwili pierwszej próby wiary trzykrotnie się jej wyparł. A Jezus, niczego nie cofając i nie żałując, powiedział: „Paś owce moje” (J 21,17).
Macie takie doświadczenie płaczu z powodu własnego grzechu? Zapłakaliście kiedyś nad zawodem, jaki sprawiliście Bogu? Macie doświadczenie łez wyciskanych z waszych oczu przez ból sumienia? To bardzo ważne doświadczenie. Z całą pewnością nie trzeba się go wstydzić. Świadczy ono bowiem o jakości naszej wiary, a więc o jakości naszej relacji z Bogiem. Św. Augustyn powiada, że „Bez Pana jesteśmy tylko Piotrem, który się Go zaparł trzy razy. Gdy jednak Pan zwrócił ku Piotrowi swoje oblicze, ten zapłakał. Obmył swój błąd łzami, wylał wodę ze swoich oczu i ochrzcił swoje sumienie”.
Drugi z filarów Kościoła – św. Paweł – również miał doświadczenie płaczu. Kiedy żegnał się z Efezjanami, wyznał: „Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was” (Dz 20,31). Jego łzy były owocem gorliwości w podejmowanej misji, ale też niezwykłej pasterskiej troski o Kościół. Łzy św. Pawła pokazują, jak głęboko przeżywał swoje powołanie i jak bardzo troszczył się o wspólnoty, które zakładał. Te łzy są świadectwem jego ogromnej miłości i odpowiedzialności za powierzonych mu wiernych.
I tutaj znów pytania do Was: macie takie doświadczenie płaczu, który jest owocem gorliwości w wierze? Macie takie doświadczenie płaczu, który jest owocem Waszej miłości do Kościoła? Doświadczyliście kiedyś łez, które wynikają z odpowiedzialności za wspólnotę parafialną powierzoną Waszej trosce? Jeśli nie macie takiego doświadczenia, nie musicie się oskarżać. Zadajcie sobie wtedy pytanie o doświadczenie łez i bólu spowodowane chociażby Waszą troską o najbliższych – o żonę, męża, dzieci, przyjaciela. Tutaj powinno był łatwiej. Niejeden mąż zapłakał przecież z powodu miłości do swojej żony i niejedna matka płakała wiedziona miłością do swojego krnąbrnego syna.
Zarówno łzy Piotra, jak i łzy Pawła są owocem ich wiary. Zdaniem austriackiego historyka, Petera Dinzelbachera, autora „Leksykonu mistyki”, dar łez jest to „zdolność płaczu, u podstaw której leży żarliwość religijna”. Są takie łzy także i w naszym życiu. Pamiętam, jak przed dwoma miesiącami, podczas Mszy św. celebrowanej w przeuroczym włoskim Positano, niemal wszyscy płakaliśmy. Nie wiedzieliśmy skąd te łzy. Bez wątpienia były one darem Ducha Świętego. Wiemy, że dary, które otrzymujemy, nawet te „zwyczajne” i mało spektakularne budują naszą wspólnotę z Ciałem Chrystusowym, uwrażliwiają nas na Boga. Jest tak również z „duchowym prezentem” jakim jest dar łez.
Te krople naszych łez, które są darem Boga, jak i te krople, które są spowodowane cierpieniem lub grzechem, w czasie każdej Eucharystii w kielichu łączą się z winem. Krew Jezusa pochłania nasze cierpienie. Krew Jezusa pochłania nasz grzech. Krew Jezusa pochłania nasze łzy.