Krzyż Jezusa i mój - autor: ks. dr Piotr Studnicki
15 września 2024
XXIV Niedziela zwykła
EWANGELIA: Jk 2, 14-18
Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: "Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!" – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę na podstawie moich uczynków.
- - - -
Wczoraj przyzwaliśmy święto podwyższenia krzyża, dziś w Ewangelii słyszymy o krzyżu… Nie podjęcie tego tematu, byłoby ucieczką albo unikiem. Więc zapraszam Was byśmy pomyśleli o krzyżu, Jezusa i swoim.
Najpierw Jezus mówi otwarcie o swoim krzyżu. Myślimy o ostatniej dobie Jego ziemskiego życia, która kosztowało Go najbardziej, bo to był najcięższy krzyża jaki przyszło mu wziąć i nieść. Ale to nie był jedyny krzyż w jego życiu.
Krzyżem dla Jezusa była postawa Jego uczniów, np.
- tych, którzy kłócili kto z nich jest najważniejszy…
- tych, których dopuścił do największej intymności, a którzy zamiast być z nim i wspierać go – spali…
- tych, którzy pouciekali ze strachu…
- tego, na którego postawił, którego uczynił pierwszym papieżem, a który zaparł się, że go zna..
- wreszcie tego, który go sprzedał za cenę niewolnika i zdradził pocałunkiem.
Krzyżem była dla Jezusa wrogość faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy często tylko po to zadawali mu pytania, aby go pochwycić na słowie…
Krzyżem dla Jezusa była niesprawiedliwa, krzywdząca opinia:
- mówiono o Nim, że jest „pijakiem i żarłokiem”, „przyjacielem prostytutek”,
- mówiono że jest chory psychicznie, że „odszedł od zmysłów”
- sugerowano, że jest opętany: „że przez Belzebuba, władcę złych duchów, dokonuje cudów”…
Krzyżem było to, jak traktowali go najbliżsi, sąsiedzi, mieszkańcy rodzinnego Nazaretu. Znali Go tak dobrze, od dziecka i równocześnie regularnie odrzucali, a nawet chcieli ukamienować…
Krzyżem naznaczony był Jego wybór życia w bezżeństwie: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”
Krzyżem było trudne dzieciństwo Jezusa:
- urodzony w stajni, bo nie znalazło się miejsce w gospodzie…
- doświadczający zagrożenia życia, śmierci z rąk żołnierzy heroda…
- uciekający wraz z rodzicami do Egiptu, a więc znający gorycz życia uchodźcy, gorycz życia poza granicami ojczyzny…
Jezus przez całe życie nosił krzyż. Jezu przez całe życie mocował się z krzyżem… Właśnie taki Jezus jest nam bliski, bo… każdy z nas ma swój krzyż, przyszedł tu z nim, z krzyżem osobistym, niepowtarzalnym… I każdy z nas mocuje się z samym sobą, by go by ten swój życiowy krzyż przyjmować, akceptować, podejmować, dźwigać… O tym też jest ta dzisiejsza Ewangelia.
Bardzo różne są te nasze życiowe krzyże:
- Jest krzyż miłości małżeńskiej… życia dla siebie, wierności, jedności mimo różnicy charakterów, wzajemnego zrozumienia… Jest krzyż rodzicielstwa, odpowiedzialności za dzieci, troski o ich wychowanie, o ich przyszłość… krzyż opieki dzieci nad swoimi starszymi, schorowanymi rodzicami… krzyż związany z budowaniem wspólnoty rodzinnej…
- Jest krzyż singla, życia w pojedynkę mimo tęsknoty za tym drugim/tą drugą… Mimo poszukiwań, oczekiwań…
- Jest krzyż życia kapłańskiego czy zakonnego, przeżywania celibatu, życia dla tych, których Bóg stawia na naszej drodze, ale także krzyż wyjścia ze swojego bezpiecznego i poukładanego świata, aby szukać tych, którzy są daleko…
- Jest krzyż związany z pracą zawodową… Krzyż uczciwości, pracowitości, rzetelności, które kosztuje… Krzyż codziennego trudu i zmęczenia, monotonni, nieraz porażki...
- Jest krzyż choroby, cierpienia fizycznego, psychicznego i duchowego… Krzyż starzenia się, niedołęstwa, niepełnosprawności… Krzyż zranionej miłości… Krzyż niesprawiedliwej opinii… Krzyż bezradności… Krzyż samotności, niezrozumienia, odrzucenia, prześladowania…
Nie wiem, jak wygląda Twój życiowy krzyż. Każdy człowiek ma do dźwigania swój krzyż. Nie ma dwóch identycznych krzyży. Każdy krzyży jest inny. Każdy skrojony na konkretną miarę. Tak naprawdę tyle jest krzyży, ile jest osób.
Ale wiem, wierzę, że Jezus nie chce nikogo zostawiać samego z krzyżem. Nie chce, byśmy się z nim zmagali sami. On także po to przyjął krzyż, byśmy w zmaganiu się z krzyżem nie byli sami.
Ponieważ przyjął krzyż, to ma prawo powiedzieć: weź swój krzyż, podejmuj go codziennie, chodź za mną i mnie naśladuj. On nie mówi „chodź obok mnie” albo „chodź ze mną” albo „chodź przy mnie”, a tym bardziej nie mówi „chodź przede mną, idź przodem”. Ale mówi bardzo precyzyjnie i konsekwentnie: „chodź za mną”.
- Zachowuje się jak przewodnik, który idzie pierwszy, aby Ci którzy idą za Nim mogli przejść pewnie i bezpiecznie. On nie tyle pokazuje i tłumaczy drogę, ale On ją wyznacza swoim przejściem.
- Zachowuje się jak dobry dowódca, który nie mówi „naprzód”, a sam stoi bezpieczny na tyłach; mówi „za mną”, to znaczy: On idzie pierwszy i walczy razem z nami i za nas na pierwszej linii frontu.
- Jezus naucza własnym przykładem. W taki sposób przewodzi, kieruje. Jezus nie wymaga od swoich uczniów niczego, czego by sam wcześniej nie uczynił. Jezus nie uczy niczego, czego wcześniej nie pokazał jak należy to wykonać. Mówi „uczcie się ode mnie”. Rób to, co ja robię. „To czyńcie na moją pamiątkę”.