LIST DO MOICH PARAFIAN (i nie tylko)
„Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować” (Łk 21, 10-12). Takie wypowiedzi Jezusa, jak ta z dzisiejszej Ewangelii, odwołujące się do języka apokaliptycznego, zawsze sprawiają mi kłopot. Czytając je, dochodzę jednak do wniosku, że głoszą one jedną prostą prawdę: Bóg poprzez Swojego Syna działa w historii społeczeństw i pojedynczych ludzi. Bóg działa w historii naszego życia, które jest sztuką dokonywanie właściwych, sprawiedliwych wyborów. Takich wyborów, w których umielibyśmy stanąć po stronie prześladowanego, a nie prześladowcy, po stronie nienawidzonych, a nie nienawistnych, po stronie uciśnionych, a nie uciskających, po stronie skrzywdzonych, a nie krzywdzicieli, po stronie zagubionych i słabych, a nie niezachwianych i mocnych. Gdy zatem myślę o historii ludzkiego życia, także o historii życia naszej rodziny parafialnej, to zastanawiam się nad sensem. Sens naszej historii polega na tym, że z najtragiczniejszych kart naszej egzystencji, naszego przemijania, Bóg zawsze wyciągnie jakieś dobro. Bo Bóg jest zawsze po tej właściwej, przyzwoitej stronie trudnych ludzkich wyborów. Z tej perspektywy „nawet włos nie spadnie nam z głowy” (Łk 21,19), chociaż po ludzku skończyło się prawie wszystko.
Koronnym tego dowodem jest historia naszej wspólnoty, a zwłaszcza jej ostatnie lata, gdy przyszło nam zmagać się nie tylko z Brexitem i licznymi powrotami naszych parafian do Polski, ale również z pandemią i niemożnością gromadzenia się na wspólnotowej modlitwie, a przede wszystkim z „kościelną bezdomnością”, której brutalnie doświadczyliśmy, gdy zostało nam odebrane Little Brompton Oratory, a więc świątynia, która przez 79 lat była naszym domem. Właśnie z tej najtragiczniejszej karty historii naszej parafialnej egzystencji Bóg wyprowadził ogromne dobro. Dzisiaj widzimy, że wiara w Bożą Opatrzność, zaufanie Bogu i wytrwałość pozwoliły nam przejść przez ten dziejowy zakręt. Dzisiaj widzimy, jak bardzo w historii naszej parafii sprawdziło się zapewnienie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21,19).
Nie możemy jednak żyć tylko historią i w nieskończoność rozpamiętywać tylko to, co było. Bogatsi o nowe doświadczenia, a przede wszystkim pewni tego, że Bóg jest z nami i idzie z nami przez życie, mamy z nadzieją patrzeć w przyszłość, by odważnie podejmować nowe wyzwania, jeszcze lepiej rozeznawać i skuteczniej realizować to, czego Bóg od nas oczekuje. Mamy zatem szukać odpowiedzi na pytania o naszą parafialną tożsamość: jaką wspólnotą powinniśmy być?, czym mamy się wyróżniać?, jak zachęcać innych, by do nas dołączali i stawali się uczniami Mistrza z Nazaretu?, jak odpowiadać na duchowe potrzeby człowieka naszej epoki?, jak dotrzeć z Ewangelią do poszukujących?
Szukając odpowiedzi na tak postawione pytania, dostrzegam coraz wyraźniej, że Bóg wytycza przed nami kolejną drogę naszego pielgrzymowania, równoległą do innych dróg, którymi już idziemy, jak kult Świętych Patronów w znakach ich relikwii czy formacja intelektualna i duchowa poprzez wielość spotkań, konferencji, rekolekcji i koncertów. Tą trzecią drogą, jak to aktualnie rozeznaję, jest budowanie parafii, w której będzie sprawowana piękna liturgia, mająca w sobie coś z tzw. „ducha tradycjonalizmu” (szaty, muzyka, paramenta liturgiczne itp. – to wszystko przecież Bóg nam dał przez naszych Braci Anglikanów!; trudno z tego nie korzystać!), ale jednocześnie z nowoczesnym duszpasterstwem prowadzonym w duchu Ewangelii i nauczania papieża Franciszka, z naciskiem na ekumenizm i ewangeliczną otwartość na każdego człowieka, dalekim od faryzeizmu, klerykalizmu, ekskluzywizmu i tęsknoty za przedsoborowym światem oraz Kościołem.
Taka jest właśnie owa „trzecia droga” naszego pielgrzymowania. Takie jest też powołanie Kościoła, a więc nasze powołanie: nieustanna mediacja między elementami tradycyjnymi i nowoczesnymi – zgodnie z regułą Jezusa: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” (Mt 13,52). Jezus chce, abyśmy potrafili łączyć w naszym życiu, także wspólnotowym, Tradycję i nowoczesność. Nie chce naszego zasklepienia ani w przeszłości, ani w przyszłości. Ewangeliczna mądrość to umiejętność łączenia Tradycji i nowoczesności.
Jeśli chcemy kroczyć tą drogą, powinniśmy dobrze obrać kierunek, by nie rozminąć się z Kościołem powszechnym. Warto więc zauważyć, że obserwujemy wzrastającą dynamikę powrotu Kościoła do ustroju synodalnego. Przez długie wieki Kościół czerpał wiele ze swoich struktur z feudalnego systemu myślenia. Dzisiaj coraz częściej słychać głosy o konieczności jego demokratyzacji, przynajmniej w kwestii zarządzania. Trzeba przypomnieć, iż zanim Kościół inkulturował się w feudalny świat, sam kierował się ustrojem nie tyle demokratycznym, ile właśnie synodalnym. Papież Franciszek jest tego bardzo świadomy. Bardzo dobrze też rozumie budzące się aspiracje w Ludzie Bożym naszej epoki, który chce również nieść część odpowiedzialności instytucjonalnej za Kościół i jego działania w świecie.
Dlatego też nasza parafia brała aktywny udział w procesie synodalnym. Warto podkreślić, że spośród polskich parafii w Londynie, tylko nasza – najmniejsza wspólnota – weszła na synodalną drogę. Dlaczego? Dlatego, że chcemy być żywą wspólnotą, a nie zadufaną w sobie, pełną pychy, przekonaną o własnej doskonałości instytucją świadczącą religijne usługi. By tak się stało, z jednej strony potrzebujemy zrozumienia świata, w którym żyjemy, z drugiej powinniśmy ten świat zaakceptować, jako nasz świat, w którym jesteśmy powołani do wiary i szczególnej misji. Ten świat to nasz świat, a ten czas to nasz czas, nieustannie i niezmiennie czas dobry, korzystny, stosowny i pełny. Innego świata i innego czasu mieć nie będziemy. Ten jest najlepszy!
Nasze synodalne spotkania uświadomiły nam jak ważne są więzi i relacje. „Bóg mieszka w relacjach” – padło na jednym ze spotkań grupy synodalnej i wiele razy później. Dla kogo żyję? Czy mam dla kogo umrzeć? To najważniejsze pytania, bo najważniejsze pytania w życiu, to pytania o nasze więzi, o relacje. Bóg, jakiego pokazuje historia zbawienia, nie pozostawia ludzi w izolacji, lecz ich gromadzi. Bogu spodobało się zbawić nas nie pojedynczo, w izolacji, indywidualnie, ale w relacjach, we wzajemnym odniesieniu do siebie. Pośród naszych relacji fundamentalna jest ta z Jezusem Chrystusem, która porządkuje wszystkie inne nasze relacje. Jeśli nie ma naszej osobistej więzi z Jezusem, nie będzie też dojrzałych relacji między nami. Bez więzi z Jezusem nie można mieć też więzi z Kościołem. Fundamentem zaś budowania naszych więzi z Panem i pomiędzy nami jest Eucharystia.
Dlatego jestem Wam ogromnie wdzięczny za to, że tak wiele czasu, sił i pieniędzy poświęcacie na to, by przyjechać na niedzielną Eucharystię. Wielu z Was do naszego kościoła parafialnego dojeżdża nawet godzinę i więcej, mimo, że często macie dostęp do Eucharystii, także tej sprawowanej w języku polskim, blisko, w okolicy miejsca swojego zamieszkania. Dziękuję Wam za to, że nie jest najważniejsze dla Was to, by być w niedzielę w kościele, ale to, by budować Kościół. Istotne pytanie nie brzmi bowiem: czy chodzisz do kościoła?, ale: gdzie jest Kościół, który współbudujesz, współtworzysz? Pamiętajmy też, że w naszej parafii nie zaniknęła niedzielna „suma”. „Suma” znaczy „zebranie”. Parafię definiuje się teologicznie jako wspólnotę ludzi zebranych na Eucharystii, a nie zebranych w jednej kartotece. Warto w tym kontekście wyklarować, że kościół św. Patryka na West Hendon jest naszym kościołem filialnym. Nasz kościół parafialny, w którym gromadzimy się jako wspólnota i w którym sprawowana jest niedzielna suma, to kościół św. Kutberta na Earls Court w dzielnicy Kensington & Chelsea. Dlatego do odwiedzania kościoła parafialnego, przynajmniej od czasu do czasu, serdecznie Was zapraszam.
Kościół jest skuteczny i wiarygodny w takiej mierze, w jakiej ci, którzy do niego należą, są gotowi ponieść osobiste konsekwencje swojej wierności Chrystusowi. Kościół jest skuteczny wówczas, gdy tworzą go ludzie świadomi, zaangażowani i gorliwi, rozumiejący, że bez osobistego wzięcia odpowiedzialności za któryś z wymiarów życia wspólnotowego, nie można być chrześcijaninem w pełni kompletnym. Budowanie relacji to także zaangażowanie w różne posługi i formy aktywności. To świadomość, że nie o „zaliczenie niedzielnej Mszy” jedynie chodzi. Statystycznie rzecz ujmując, osób odpowiedzialnych za różne wymiary naszego życia parafialnego jest bardzo dużo. Wciąż jednak to nie wszyscy. A warto by było, choć to pewnie niemożliwe, by każdy we wspólnocie był odpowiedzialny za coś konkretnego, za pewien odcinek parafialnego życia. Zapraszam zatem każdą i każdego do takiego zaangażowania. Możliwości jest bardzo wiele: od cotygodniowego powitania parafian i gości przybywających na Eucharystię, przez służbę liturgiczną, czytanie lekcji, posługę w zakrystii, zbieranie i liczenie tacy, aż po aktywność w pracach rady parafialnej. Dla każdego znajdzie się miejsce! Każdy jest potrzebny! Każdego Pan do czegoś zaprasza! Każdy się nadaje!
Nie jesteśmy masą, ale wspólnotą konkretnych osób, mających swoje problemy i radości. Każdy jest kimś, jest godny wysłuchania, spotkania. Każdy jest ważny! Nasza parafia, jak od lat to powtarzamy, jest wspólnotą ludzi wierzących, wątpiących i poszukujących. To wspólnota Kościoła, ale też swoisty „dziedziniec pogan”. Od pół roku doszedł nam jeszcze jeden wymiar: ekumenizm. Zostaliśmy przyjęci przez wspólnotę Kościoła anglikańskiego. Konkretni ludzie, na czele z ks. Paulem Bagottem i ks. Jamesem Chegwiddenem, otworzyli przed nami drzwi swojego domu, przyjęli bezdomnych, zaufali nam i zrezygnowali z części swojego komfortu. To dla nas nie tylko wielka łaska, ale też konkretne zobowiązanie. Mamy szukać tego, co nas łączy i niwelować to wszystko, co – jako uczniów Jezusa Chrystusa – nas dzieli. Mamy wzajemnie się ubogacać. Mamy w końcu świadczyć o tym, że komunia między członkami Kościoła katolickiego z innymi chrześcijanami jest silniejsza od wszelkich więzi etnicznych i narodowościowych. Mamy z radością przekazywać wiarę nowym pokoleniom i budować kulturę chrześcijańską, zdolną ewangelizować najszerzej pojętą kulturę, w której żyjemy.
Kochani!
Proboszcz ma wiedzieć, co potrzeba jego parafii. Dlatego dziękuję, że w tym rozeznawaniu potrzeb i dróg ich realizacji towarzyszą mi osoby tworzące radę duszpasterską i radę administracyjną. Moją funkcję rozumiem bowiem w trzech wymiarach: słuchać, patrzeć, widzieć. Tylko wtedy będę mógł być pasterzem, który czuje owce. Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za Waszą obecność, za Wasze zaangażowanie, niemały trud i poświęcenie. Wasza wiara jest dla mnie ważna. Wasza wiara mnie buduje! Wasza wiara mnie kształtuje! I szczerze chcę Wam wyznać: bardzo mi na Was zależy. Z czystym sumieniem mogę wyznać, choć zabrzmi to patetycznie, że bardzo Was kocham. Dziękuję Bogu, że dał mi łaskę i doświadczenie niezwykłej pasterskiej miłości. Jestem tu razem z Wami i dla Was, emigrant pośród emigrantów, wierzący, wątpiący i poszukujący między wierzącymi, wątpiącymi i poszukującymi. I będę z Wami dopóki Bóg będzie tego chciał. Wszak to do Niego należy wszystko. On jest początkiem i końcem wszystkiego, co robimy. To On nas prowadzi. A jako proboszcz wciąż staram się pamiętać o tym, że to nie ja, ale On – Bóg – zbawia naszą parafię. Ja mam tylko troszczyć się o miłość. O relacje między nami. Proszę, byście mnie w tym wytrwale wspierali. A w chwilach przeciwności, trudności, problemów i trosk, przypominajmy sobie wzajemnie to, co powiedział do nas Pan w dzisiejszej Ewangelii:
„Włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21,19).
Londyn, 13 listopada 2022 roku
Ks. Bartosz Rajewski
Proboszcz