WZROK WIARY
XXX Niedziela zwykła
27 października 2024 roku
I CZYTANIE: Jr 31, 7-9. II CZYTANIE: Hbr 5, 1-6. EWANGELIA: Mk 10, 46b-52.
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! "Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: "Synu Dawida, ulituj się nade mną!" Jezus przystanął i rzekł: "Zawołajcie go". I przywołali niewidomego, mówiąc mu: "Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię". On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: "Co chcesz, abym ci uczynił?" Powiedział Mu niewidomy: "Rabbuni, żebym przejrzał". Jezus mu rzekł: "Idź, twoja wiara cię uzdrowiła". Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Pod koniec ubiegłego roku i w pierwszych miesiącach obecnego, do naszej angielskiej parafii św. Patryka, na niedzielne Msze św. przychodziła pewna kobieta. Zapamiętałem ją, ponieważ zawsze zostawała w kościele jeszcze długo po zakończeniu Eucharystii, podchodziła do każdej z figur Pana Jezusa i świętych, zapalała świece, modliła się z różańcem w ręku i ze łzami w oczach. Zawsze też przychodziła i powierzała mojej osobistej modlitwie swojego chorego na raka kilkunastoletniego syna. Kilka miesięcy temu kobieta jednak zniknęła. Nic szczególnego – wszak nie wszyscy, którzy pojawiają się w parafii, zawsze w niej na stałe zostają. I rzeczywiście nic szczególnego by w tym nie było, gdybym nagle nie przypomniał sobie o tej kobiecie w ostatnią niedzielę, przed tygodniem, podczas sprawowania porannej Eucharystii. Ni stąd ni zowąd zacząłem się zastanawiać, co dzieje się z nią i z jej synem. Pomyślałem o najgorszym – chłopak zapewne przegrał walkę z chorobą. Po Mszy św., gdy żegnałem się z parafianami przy wyjściu z kościoła, nagle w drzwiach pojawiła się ta właśnie rozmodlona matka i ze łzami w oczach, tym razem jednak były to już łzy radości, oznajmiła mi, że jej syn jest zupełnie zdrowy. Przypadek?
Przywołuję tę historię, ponieważ liturgia czyni nas dzisiaj świadkami uzdrowienia niewidomego mieszkańca Jerycha, Bartymeusza. Nota bene jest to jedyny uzdrowiony, którego imię znamy. Łukasz Ewangelista jednak, w przeciwieństwie do Marka, z którego pochodzi dzisiejsza Ewangelia, nie zanotował imienia niewidomego mężczyzny. Dlaczego? Być może chciał nam powiedzieć, że każdy z nas może (powinien?) się zobaczyć w owym żebraku spod Jerycha. Możemy bowiem być ślepi w taki sposób, że nie będziemy dostrzegali obecności i działania Boga w naszym życiu. Nie zauważymy, że przecież On cały czas z nami jest; że objawia nam swoją wszechmoc; że towarzyszy nam w czuły i delikatny sposób, wspierając nas każdego dnia i w każdej godzinie. Możemy być ślepi i każde działanie Boga w naszym życiu nazywać po prostu przypadkiem. Możemy być nieczuli na znaki, które nam daje i natchnienia, którymi zaprasza nas do współpracy z Sobą. Możemy Go nie rozumieć, jak nie potrafili zrozumieć Go Apostołowie. Oni też byli w pewnym sensie ślepi i nierozumni.
Dobrze ilustruje to cały dziesiąty rozdział Ewangelii wg św. Marka. Układ zdarzeń jest nieprzypadkowy. Zaczyna się pytaniem o trwałość małżeństwa, czego – no właśnie – nie rozumieli Apostołowie. Zwraca się ku dzieciom, ofiarom ludzkiego egoizmu, którym nawet – no właśnie – Apostołowie zabraniali dostępu do Mistrza. I w końcu dochodzimy na szczyt ludzkich ambicji, gdy dwaj – no właśnie – Apostołowie proszą o władzę i możliwość rządzenia innymi. I tak ze szczytów niezrozumienia i pychy, ewangeliczna narracja schodzi dzisiaj do ludzkiej nędzy, gdzie daje się słyszeć natrętny krzyk ślepego żebraka. Ale nawet tego biednego człowieka uciszają – no właśnie – uczniowie Jezusa.
Skoro Apostołowie nie byli idealni, również i my nie musimy być idealni idąc za Jezusem. On zaprasza nas jednak do tego, byśmy spojrzeli w historię naszego życia i zobaczyli w niej Jego działanie. Widzicie takie zdarzenia w Waszym życiu, o których możecie z całą pewnością powiedzieć, że stoi za nimi sam Bóg? Macie takie doświadczenie, że On przemienił Wasze życie i dzięki temu możecie śpiewać, jak w dzisiejszym psalmie: „Gdy Pan odmienił los Syjonu, wydawało się nam, że śnimy. Usta nasze były pełne śmiechu, a język śpiewał z radości”? Macie takie doświadczenia działania Boga? To właśnie one budują naszą wiarę, która jest niczym innym, jak wzrokiem otrzymanym od Jezusa. To one leczą nas ze ślepoty i uruchamiają, byśmy szukali zmiany i szli za Nim. Bartymeusz doświadczył mocy Boga, a efektem tego było właśnie pójście za Jezusem: „Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10,52). Spotkanie z mocą Bożą domaga się zawsze reakcji z naszej strony i przemiany życia. Może właśnie dlatego wolimy widzieć we wszystkim przypadek…